Przejdź do treści

Jakub Sypniewski: „HITCHHIKER”

fotos_2016_hitchhiker

Otwierając parasol, odkrywają przed sobą zakamarki swojej historii, jednocześnie chowają się przed deszczem i resztą świata…

Koleje losu milczącego mężczyzny, który zwrot w swoim życiu przeżywa idąc wzdłuż szosy w koreańskim lesie. Z wyciągniętą ręką kroczy przed siebie licząc na wrażliwość człowieka, który zatrzyma się i pomoże mu dostać się do najbliższej cywilizacji, szuka światła na swojej drodze życia, a jedyne jakie znajduje to blask oślepiających reflektorów jadących z naprzeciwka samochodów. W przypływie zrezygnowania wchodzi na ulicę wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Czy była to próba skończenia tułaczki czy po prostu akt irytacji pozostaje niewyjaśnione. Nie żąda od kierowcy wiele, chce tylko znaleźć jakikolwiek bar i zatopić się w alkoholowym zapomnieniu. Budzi się jednak w areszcie, gdzie jest posądzony o bycie północnokoreańskim szpiegiem. Nie odpowiada na żadne pytania, nie wyjawia skąd przychodzi ani jaki jest cal jego podróży. Milczy.

Obraz reżysera Jero Yun’a to dramat człowieka tułacza z Korei Północnej, który wchodząc na teren Korei Południowej spotyka się z lekceważeniem, brakiem empatii. Życie po drugiej stronie nie różni się tak bardzo od tego które porzucił. W jego uczciwość wierzy tylko policjant, który zauważa w nim zagubionego człowieka. Scena ich rozmowy w więzieniu jest kręcona pod takim kątem, że sprawia wrażenie, że nie tylko więzień znajduje się za kratami, ale i sam policjant, który wygląda na człowieka zniewolonego pod wielkim ciężarem, o którym nie potrafi mówić. Dlatego nawiązuje niemą więź z więźniem, solidaryzuje się z nim. Gdy wychodzą na chwilę poza mury aresztu, spina się razem z podejrzanym kajdankami, co oprócz kwestii bezpieczeństwa kreśli obraz braterstwa. Gdy wychodzą z budynku podczas ulewy otwierają nad sobą parasol, a odgłosy otoczenia w tym momencie dochodzą jakby spod wody, są stłumione. Wtedy słyszymy ich pierwszy i jedyny dialog, gdzie wyjawiają przed sobą głęboko skrywane tajemnice, nie otwierając przy tym ust. Czy to tylko głosy wyobraźni czy głos rozpaczy i próba zrozumienia. Otwierając parasol, odkrywają przed sobą zakamarki swojej historii, jednocześnie chowają się przed deszczem i resztą świata, roztaczając nad sobą barierę bezpieczeństwa.

Reżyser buduje nastrój tajemnicy i niepokoju wieloma środkami. Wizualnie to ujęcia kamery przy bladym świetle, szare pomieszczenia, nocna ulewa i zbliżenia na twarze aktorów, pełne zwątpienia i zagubienia. Kamera cały czas podąża za bohaterami, tworząc głównym tematem filmu rozterki człowieka. Długie, trwające czasem nawet kilkadziesiąt sekund ujęcia to chwila do analizy bohaterów i tego jak zmieniły się ich dotychczasowe relacje. Muzyka to przejmująca gra na fortepianie, wzmagająca tylko nastrój niepokoju wywołany ciągłym szumem deszczu. Natomiast gra aktorska składa się głównie z wymownych spojrzeń, mimiki twarzy kształtującej efekt zniechęcenia, strachu i niemocy, która tak bardzo paraliżuje ludzi. Niemoc, która zniechęca do dalszej walki i która stawia od razu na pozycji przegranego.

Dwójkę mężczyzn z odseparowanych krajów łączy samotność, tęsknota za rodziną, potrzeba odnalezienia własnego miejsca na świecie. To wartości i problemy silniejsze niż różnice kulturowe czy ideologiczne. Gdy tułacz patrzy na szklankę alkoholu widzi w niej cały czas możliwość ucieczki, zadaje sobie pytanie bez odpowiedzi, co dalej może robić i czy jest ratunek dla jego duszy. Siedząc wcześniej na kończących się szynach kolejowych, które symbolizowały jego podróż życia urwaną nagle, był jak wykolejony pociąg, zagubiony bez celu w życiu. Teraz stał się autostopowiczem, nie ma już pociągu który bezpośrednio zawiezie go do celu, ale zawsze znajdzie życzliwego człowieka, może równie zagubionego, który podwiezie go chociaż kawałek w podróży, jaką jest życie.

autor: Jakub Sypniewski